czwartek, 6 stycznia 2022

PREZENTY

PREZENTY W mojej Kapitańskiej Tawernie jest wiele prezentów. Bardzo ważny prezent stoi na kominku, to samowar i przybita na kominku metalowa tabliczka z napisem: S.O.S. Na pamiątkę dnia 12.10.1987 Kapitanowi wdzięczna załoga M/S Niewiadów Uratowaliśmy wtedy statek, dostaliśmy pochwałę od Izby Morskiej i medale „Za Ofiarność i Odwagę”. Na kominku stoi też mosiężny Orzeł trzymający kulę ziemską w szponach, a pod nim napis na wygrawerowanej tabliczce: OD ZAŁOGI DLA KAPITANA M/V CLIPPER EAGLE MOBILE 17.05.1995 A przy Orle stoi duża butla po winie, a w niej żaglowiec. Na denku tej butli napisano na moje 50-te urodziny: Życie zaczyna się po pięćdziesiątce; M/V Clipper Eagle Kapitanowi – załoga 17.05.1995 Wśród innych prezentów wyróżniają się afrykańskie „Papudraki”, murzyńskie głowy wplecione na macie z liny i wielka butla z żaglowcem w środku. Wszystko to przyniósł w podziękowaniu od Szyprów Pilotówek, Szyper zwany „Tygrysem” „Jan Tygrys”- bo był też kapitanem holownika „Tygrys”. Podziękowali mi głównie za to, że napisałem jedyną książkę o pilotażu szczecińskim, „Pilot Morski” , w której Oni oczywiście też są. Na kominku leżą też modele okrętu podwodnego, torpedy i motorówki, które wykonał i podarował mi przyjaciel Tomek Włoch. A na ścianach wiszą maski afrykańskie i portret murzynki podarowany mi przez najlepszego mojego przyjaciela świętej pamięci Bogusia Bakułę, które jak pływał to przywiózł z Afryki. Na ścianach wiszą podarowane mi obrazy wspaniałego mojego przyjaciela świętej pamięci Komandora, artysty, pisarza Eugeniusza Koczorowskiego. Wisi też mój portret namalowany przez malarza, żeglarza Jana Borowika w rejsie z Brazylii do Polski, podarowany mi w podziękowaniu za zabranie go do domu. Bardzo ważnym prezentem jest pióro wieczne podarowane mi przez Prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego. A na piórze wygrawerowano: Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej A pod nim: oryginalny podpis Prezydenta RP: Bronisław Komorowski A obok pióra stoi złota tabliczka, a w niej na urzędowym druku z orłem RP własnoręcznie napisał Pan Prezydent RP: Z gratulacjami i podziękowaniami Bronisław Komorowski Pan Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bronisław Komorowski wysłał mi to pióro i gratulacje z podziękowaniami, kiedy to dowiedział się, że w 2014 roku, otrzymałem Międzynarodową Nagrodę „Conrady Indywidualności Morskie”. Jest jeszcze w mojej Tawernie wiele prezentów od przyjaciół, takich jak Surmaccy, Jany, Katkowscy, Marszałkowie i inni, a każdy prezent to osobne sercu drogie opowiadanie. Są oczywiście prezenty od mojej rodziny, a najwięcej kartek z życzeniami od najmłodszej mojej wnusi Nadii. Opowiem jednak wzruszającą historię adoptowanej przez francuską nauczycielkę polskiej dziewczynce Monice i związanymi z tym prezentami. Podczas wyładunku m/s "Powstańca Listopadowego" we francuskim porcie Lorient, zostałem zaproszony na wielkie party z okazji dnia wolności. Przy zastawionych suto stołach przewijało się około 400-tu gości, na scenie występowały międzynarodowe orkiestry. Nagle organizatorzy postanowili przedstawić mnie co ważniejszym notablom, a potem zaprowadzili do grupy inwalidów. A byłem w kapitańskim mundurze! Ściskałem ręce tym biedakom na wózkach, gdy przyprowadzili mi piękną, 11-to letnią dziewczynkę: - Panie Kapitanie, to głuchoniema Polka. - Jak to, skąd ona tutaj!? - Adoptowała ją z Domu Dziecka w Wejherowie francuska nauczycielka. Od razu z Moniką przypadliśmy sobie do gustu, tłumacząca przybrana mama nie mogła nadążyć, tyle miała mi do powiedzenia Monika. Wzruszony zaprosiłem ją z mamą i organizatorami na statek. Następnego dnia Monika z całą świtą wdrapała się po trapie. Cała promieniowała szczęściem i uśmiechem, znowu była wśród swoich. Przybyła też drużyna pingpongowa z miejscowego Uniwersytetu, zaproszona do rozegrania meczu „Polska-Francja”. W mojej kabinie zrobiło się tłoczno i wesoło. Podczas wręczania Monice dużego misia strzelały flesze aparatów i wszyscy byli wzruszeni łzami Moniki, a przecież miała tutaj, we Francji, bardzo dobre warunki. Studenci przegrywali mecz ping ponga, a nasi nie dali im wygrać nawet jednego seta. Monika zaprzyjaźniła się z całą załogą. Pewien zaproszony dystyngowany pan pił "naszego Żywca" i nie mógł się go nachwalić, aż mu na koniec przyjęcia podarowałem mój ostatni karton. Na drugi dzień dostarczono mi trzy gazety i okazało się, że nasze zdjęcie z Moniką i misiem ukazało się w około 3 milionach egzemplarzy gazet, a piękny artykuł opisywał gościnność Polaków. Nagle pod statek zajechała czarna limuzyna i kierowca przyniósł mi do kabiny pięć kartonów różnych gatunków piwa. Pytam: - Co to jest? - Prezent od Patrica. - A kto to jest Patric? - To ten, co wczoraj tak mu smakowało polskie piwo. - Ahaa!!! No to fajnie, dziękuję, ale kto to jest tak w ogóle ten Patric? - To jest właściciel największych magazynów piwa i przedstawiciel Tuborga na Francję i Afrykę. - No widzisz!!! A jednak najlepiej smakował mu polski Żywiec! Wieczorem byliśmy gośćmi Patrica i jego przyjaciół. Najpierw w ich restauracji, a potem w domach. W restauracji goszczono nas wspaniale. A właścicielka jak się dowiedziała, że mam Tawernę, to zdjęła ze ściany piękny barometr i mi go podarowała. Oczywiście teraz wisi u mnie na ścianie w tawernie i przypomina tą piękną kobietę i ich gościnność. Potem Patric zaprosił nas do swojej pięknej Tawerny . A w Tawernie Patric nagle wyrwał przybitą na belce kominka metalową tabliczkę i sprezentował mi ją. Było na niej napisane: „Captain's word is Low” (kapitańskie słowo to prawo). Po czterech latach, innym statkiem, przypłynąłem znowu do Lorient i historia się powtórzyła. Był rok 1992 i Monika miała już 15 lat czytała biegle z naszych ust, a co chciała lepiej przekazać, pisała na kartce. Nawet troszkę słyszała przez założony aparat. Okazało się, że po naszym artykule w 3 milionach gazet, polubiło Ją i pomagało Jej bardzo wielu ludzi. Była znowu cała roześmiana, szczęśliwa i nie chciała iść do domu. Rozegrałem z nią mecz pingpongowy, a mama była sędzią. Znowu było pełno gości, a Patric przyjechał z całą rodziną, nawet z 3-miesięczną córeczką. Nazajutrz znowu w trzech gazetach ukazało się zdjęcie Moniki otrzymującej w prezencie ode mnie uplecione z lin koło sterowe, a artykuł opisywał ponowne nasze spotkanie. Przybrana mama Moniki wręczyła mi piękny beret baskijski, ponieważ dowiedziała się, że zbieram narodowe kapelusze. A jak tam metalowa tabliczka z napisem: „Captain’s Word is Law”- pomogła coś w rządzeniu? -zapytał Patric. Przybita jest na moim kominku w Tawernie i przypomina wszystkim, kto tu rządzi, ale żona nie zwraca na nią uwagi i próbuje mną rządzić. Mam nadzieję, że kiedyś znowu spotkam Monikę. A Jej przybranej Mamie będę musiał powiedzieć, że sprezentowany mi przez Nią piękny beret baskijski, sprezentowałem naszemu szczecińskiemu artyście, bo tak mu się spodobał, że nie chciał mi go oddać. Tak to bywa z prezentami! Co z prezentów może wyniknąć? Sam Pan Bóg tylko wie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz