piątek, 7 stycznia 2022

TURADE

TURADE Stałem kiedyś „Powstańcem Listopadowym” na stoczni w Setubal w Lizbonie. Świetna okazja, żeby zobaczyć portugalską Turade, czyli corridę po portugalsku. Załatwiłem więc wycieczkę dla załogi na arenę Santarém w Lizbonie. Jest to fenomen społeczno-kulturowy, zadziwiające połączenie widowiskowego sportu i wysokiej sztuki - to show i obrzęd religijny w jednym, w którym biorą udział tylko wyjątkowo odważni ludzie. W portugalskich walkach byków nie wolno zabijać zwierzęcia. Przeciwnikami w pierwszej rundzie walki są: byk z nałożonymi na rogi kapturkami i jeźdźcy Cavaleiros. Portugalska corrida de touros składa się z czterech odsłon. Najbardziej emocjonującą z nich jest Forcados. Forcado, czyli członek zespołu, odgrywa tzw. "zatrzymanie wzroku", finałową scenę typowej w Portugalii walki byków. Grupy odgrywające ten spektakl charakteryzuje to, że w przeciwieństwie do Matadorów oraz Cavalieros nie są profesjonalistami - walczą z bykiem z zamiłowania i chęci kontynuowania wieloletniej tradycji. Ci wspaniali, doskonali jeźdźcy – wywodzili się w minionych wiekach wyłącznie z arystokracji. Odziani w paradne stroje harcują na koniach wbijając w kark byka specjalne, krótkie włócznie banderillas, doprowadzające zwierzę do wściekłości. Na arenę na pięknym koniu wjechał odziany w tradycyjny XVIII-wieczny strój (cavaleiro). Po początkowej rundzie honorowej cavaleiro opuścił arenę witany wspaniałym aplauzem publiczności. Teraz na arenę wpuszczono byka z osłonami na rogach – zwierzę wcale jeszcze nie wyglądało groźnie. Ale wybiła godzina dla cavaliero na swoim pięknym i doskonale ujeżdżonym koniu jeździec wykonywał śmiałe manewry, ciągle atakując byka – touro. Wbijał po kolei w kark i szyję byka 12 banderillas. Kolorowe wstążki na włóczniach dodatkowo drażniły zwierzę. Był to przepiękny pokaz nadzwyczajnego kunsztu jeździeckiego. Cavaliero trzymając dwie banderillas w dłoniach, kierował koniem tylko nogami, a koń tańczył wokoło byka i unikał jego rogów. Cavaleiros cieszą się w portugalskich walkach byków najwyższym szacunkiem. Ci wspaniali jeźdźcy w strojach z XVIII wieku wzbudzają zachwyt tysięcy ludzi zgromadzonych na arenie corridy. Kiedy cavaleiro osiągnął swój cel, opuścił arenę przy burzliwych oklaskach publiczności. Wierzchowce biorące udział w walkach byków to osobny temat. Na zwykłym koniu nie ma co wjeżdżać na arenę – na widok szalejącego byka, zrzuciłby z siodła każdego jeźdźca. Dlatego już od XVIII wieku w corridzie biorą udział tylko konie luzytańskie. Równać się z luzytanami pod względem charakteru nie może żadna inna rasa – odznaczają się niezwykłą wytrzymałością i fenomenalną odwagą. Taki koń wart jest fortunę. Nastąpił drugi akt spektaklu pojawiał się pikador – jeździec z lancą, który miał za zadanie przewrócić na ziemię wściekłego i rannego byka. Nie udało mu się to jednak i musiał salwować się ucieczką, bo oto byk mało go nie przewrócił razem z koniem. Przyparł go do barrery, podniósł konia na rogach zahaczając o derki ochraniające, obłożone na bokach konia. Jeździec wbił lancę w kark byka i udało mu się uwolnić. Na szczęście jeźdźcowi i koniowi nic się nie stało. Nie było jednak aplauzów. Publika była niezadowolona. Akt trzeci był szczególnie emocjonujący, gdyż była tu tzw. pega – walka bez broni. Młodzieńcy Forcados mieli na celu okiełznanie rozwścieczonego zwierzęcia, używając tylko siły własnych mięśni. Forcados nie mają tak drogich strojów, jak cavaleiros – w przeciwieństwie do jeźdźców-arystokratów pochodzą zawsze z prostego ludu. Zazwyczaj ośmiu forcados ustawia się jeden za drugim i prowokuje byka tak długo, aż ten pobiegnie za nimi z pochyloną głową. Najważniejsze zadanie ma teraz forcado stojący na przedzie: musi rzucić się na rogi byka. Aby się uratować, musi wykonać śmiały skok, najlepiej przez rogi byka lub złapać go za rogi i trzymać. Potem wszyscy forcados próbują powalić byka na ziemię, bez użycia broni, popychając go z boku i wieszając się całym ciężarem na ogonie zwierzęcia. Forcados podzieleni byli na grupy, na drużyny po ośmiu zawodników. Każda ósemka forcados miała wyraźną organizację. W grupie byli „obrońcy”, „pomocnicy” i „napastnicy”. Przed walką na rogi byka zakładają specjalne skórzane ochraniacze, mające łagodzić uderzenia. Niestety żadne osłony nie uratują forcado, jeśli zrobi choć jeden fałszywy ruch – najmniejsza pomyłka może skończyć się utratą zdrowia, a nawet życia. Do walki z bestią stanęło wężykiem ustawionych jeden za drugim ośmiu forcados, a na czele stał mały, dziarski, chyba gardzący śmiercią. Wyszedł zwierzęciu naprzeciw, próbował przykuć uwagę byka, krzyczał i powoli krok za krokiem zbliżał się w jego stronę. Kiedy byk ruszył, mały szykował się do skoku na jego rogi. W ostatnim momencie odskoczył do tyłu, żeby zmniejszyć siłę uderzenia byka, objął go za rogi i wisiał na nich w powietrzu, ale po chwili wściekły byk potrząsnął tak głową, że mały już fruwał w powietrzu. Podniósł się z ziemi, a koledzy forcados odgonili byka i znowu ustawili się wężykiem do walki. Tym razem mały rzucił się na rogi i trzymał się mocno, a pozostali forcados rzucili się na bestię, złapali go za ogon i po ciężkiej walce powalili na ziemię. Zmęczony byk leżał a forcados tryumfowali, oglądając swoje siniaki i pozując do wspólnego zdjęcia. Aplauz publiczności był wspaniały! Scena ta powtarzana była kilkakrotnie, z udziałem innych drużyn forcados i z różnym efektem… Czasami wszyscy musieli uciekać, jednego poturbowanego wyniesiono, ale potem wracali i powalali byka. Te mrożące krew w żyłach sceny szczególnie działały na Matkę Chrzestną naszego statku, bo piszcząc zamykała oczy, a potem pytała jak było? Publika jednak wyła z zachwytu nad odwagą młodzieńców i nagradzała ich bogato oklaskami. Ci młodzi mężczyźni wielokrotnie ryzykowali swoje zdrowie dla tego spektaklu i sławy. Musieli mieć do siebie pełne zaufanie. Każdy z nich wierzył, że gdy stanie twarzą w twarz z rozjuszonym bykiem, współtowarzysze zrobią wszystko, aby nic mu się nie stało. Podczas trwania Tourady wśród forcados zawiązują się prawdziwe przyjaźnie. Miałem też i ja takiego przyjaciela w Lizbonie, Cavaliero, który podarował mi na pamiątkę banderillas, to te, które wiszą teraz na ścianie w mojej Tawernie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz