wtorek, 4 stycznia 2022
NOWA SÓL
NOWA SÓL
Wreszcie cumujemy w Nowej Soli, gdzie istnieje najpiękniejszy na Odrze port, marina i bulwar. Kiedyś funkcjonowała tu stara przystań kajakarska, którą odbudowano i zmodernizowano. Ale to my przekonaliśmy miejscowe władze do budowy portów i marin.
Wielkim propagatorem Odry byli prezydenci Nowej Soli Tadeusz Gabryelczyk, a potem Vadim Tyszkiewicz.
Na naszym flagowym stateczku Kościuszko spotkali się przed laty prezydent Nowej Soli Vadim Tyszkiewicz, oraz burmistrzowie Bytomia Odrzańskiego Jacek Sauter i Sulechowa Edward Odważny. Właśnie wtedy zawarli porozumienie o współpracy turystycznej.
Z tej inicjatywy powstały w wymienionych miastach porty, mariny, nabrzeża i służebna infrastruktura, wybudowana zresztą głównie za europejskie fundusze.
To Prezydent Vadim Tyszkiewicz doprowadził do budowy portu pasażerskiego, mariny, promenady, dziecięcy park figur i wielu innych wspaniałych inwestycji.
Przed laty Nowa Sól była biednym zaniedbanym miasteczkiem, gdzie bezrobocie sięgało ponad trzydzieści procent. Niezmiennie cumowaliśmy tu do zrujnowanego nabrzeża w tak zwanej dzielnicy cudów, gdzie wieczorami dzieciaki rzucały w nas kamieniami i strach było się tam zatrzymywać. Zwykle więc rzucaliśmy cumy na drugiej stronie kanału, w przystani wioślarskiej. Pewnego razu nieopatrznie stanęliśmy przy walących się dalbach, zaś ja - ubrany w kapitański mundur – stanąłem na nabrzeżu oko w oko z hałasującą bandą wyrostków.
- No i co, chłopaki? - zagaiłem zuchowato. - Może macie ochotę na małą przejażdżkę naszymi stateczkami?
Przytkało ich. Na takie pytanie nie byli przygotowani. Spodziewali się raczej, że ich opieprzę za rzucane kamienie. Gapili się, przestępując z nogi na nogę.
- Więc jak? - naciskałem. - Chcecie, czy nie?
- Eee, ładujesz - odezwał się wreszcie najstarszy, chyba czternastolatek.
- Wcale nie - przekonywałem. - Jestem komodorem Flisu, czyli kimś takim, co całym tym majdanem zawiaduje i bezpiecznie go wozi po tej kapryśnej rzece. Zapraszam was na jutro rano, możecie popłynąć z nami do Cigacic. Z powrotem do domu odwieziemy was pociągiem. Stoi? Zatem jutro rano o ósmej zbiórka...
Nie mogli tego strawić. Zamiast kary - nagroda. To im się przydarzyło pierwszy raz w życiu. Wieczorem nie było już rzucania kamieniami w naszą stronę. Rano natomiast ujrzałem ich na nabrzeżu, stojących grzecznie w szeregu. Wyszedłem i powitałem, jak nową załogę!
- Gotowi na rejs? - zapytałem.
- Gotowi!
- Rodzice pozwolili?
- Pozwolili – odpowiedział w imieniu grupy czternastolatek.
Byłem przekonany, że kłamie, ponieważ nie wyglądali na takich, którymi rodzice przesadnie się troszczą. Udałem jednak, że mu wierzę. I kiedy miałem już wygłosić sakramentalną formułę witamy na pokładzie!, nagle z za domu wyłoniła się tęgawa jejmość, wyraźnie mama któregoś z chłopców. I od razu z pyskiem.
- Co tu się dzieje, co!? Gdzie ten mój ma płynąć!? Ile to kosztuje!? – darła się wymachując rękami.
Nie dałem się sprowokować.
- Proszę pani, proszę się uspokoić, dzieciaki płyną z nami do Cigacic, a z powrotem odstawimy ich pociągiem, bądź samochodem. Wszystko za darmo...
- Jak to za darmo!? Nic nie ma za darmo! A jak coś mu się stanie? Kto będzie odpowiadał? On ma dopiero 8 lat!
- Nic mu się nie stanie – perswadowałem - bezpiecznie wróci do domu...
W końcu zamilkła. Chwilę przyglądała się chłopcom, potem jej wzrok padł na mnie. Najwyraźniej nikt wcześniej tak z nią nie rozmawiał. Wyglądała, jakby uszło z niej całe powietrze. Wrzaski i wymachiwanie rękami mocno ją wyczerpały.
- No dobra – wydusiła z siebie. - Niech płynie, ale pan za niego odpowiada…
I co powiecie? Dawno nie miałem tak zdyscyplinowanej załogi! Urwisy z nabrzeża w mig wykonywali wszelkie polecenia. Uczyliśmy ich, jak zachowywać się na wodzie, jak powolutku stawać się flisakami. Byli zachwyceni podróżą. Nagle stali się niebywale ważni. W dodatku ktoś ich nie tylko dobrze traktował, ale nawet z powagą. Garnęli się więc do wszystkich prac, aby pokazać, na ile ich stać i że właściwie są już flisakami. Pod koniec podroży wręczyłem ich stosowne certyfikaty, które z dumą prezentowali na piersiach.
Muszę po cichu przyznać, że ja również byłem dumny. W końcu udała mi się nie byle jaka sztuka. Z agresywnych, bezmyślnych wyrostków udało się wykrzesać młodych ludzi o flisackiej duszy. Przy okazji, zafundowałem im kilka chwil prawdziwego męskiego szczęścia. Potem Ela Marszałek osobiście odwiozła ich z Cigacic pociągiem. Po powrocie wzruszona opowiadała, że w trakcie podróży byli zdyscyplinowani, a ów czternastolatek, ewidentnie ich przywódca, nawet napisał dla niej wiersz. A w nim, że teraz to on nie ma już pod skórą łobuza, ale ma Flisaka.
Marzenia zrealizował Prezydent Wadim Tyszkiewicz. Na dodatek w dzielnicy cudów, tam gdzie rzucano w nas kamieniami wybudował piękną promenadę, amfiteatr i restaurację. Wspólnie z zaprzyjaźnionymi miastami kupują pasażerski statek i otwierają naszą polską żeglugę turystyczną na Odrze. Brawo! Pan Prezydent Wadim Tyszkiewicz wyprowadził Nową Sól z marazmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz